A Ty co zrobisz dla siebie?

„Systematyczność mnie wykończy” – Często to powtarzam, gdy temat schodzi na kwestię bloga. „To nie ma prawa się udać” – tak też nie raz mówię, ale potem łapię się mentalnie za łeb, bo ni groma nie wiem co rozumiem przez to, że miałoby się „to udać”. Zaczynając swoją przygodę chciałam wyrzucić z siebie całą gorycz związaną z bólem tyłka otaczających mnie osób. Dyskomfort w czterech literach odczuwały za sprawą mojego życia i pracy na wsi. Cóż… wyżyłam się, dałam upust emocjom… i w pewnym momencie poczułam ulgę. Tzn. ja. Jak  to jest z życzliwymi duszami (tyłkami) dookoła – nie wiem.

Cele pisania co i rusz się zmieniały. Ogień pisarski z krowami w tle był. Ogień żarł, żarł i w końcu zdechł. Co i rusz budzę go do życia. Tli się zapałka tego no… zapału chyba. Jednak z czasem wyklarowało się to, że mam swoje uwagi na temat wiejskiego życia. Ciekawego życia. Pozytywnego życia. Czasami dochodzą do mnie głosy, że jak pogoda ładna to pracy mnóstwo, jak zimno to w tyłek szczypie. Jak krów dużo to roboty dużo. No co Ty nie powiesz? A tych krów tak dużo to kto Ci kazał mieć? Bo zakładam, że ktoś Ci kazał, skoro z tego tytułu jesteś nieszczęśliwy. A szkoda czasu na bycie człowiekiem nieszczęśliwym. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja dałabym sobie rękę uciąć, że „wczoraj” bawiłam się ze znajomymi na mojej osiemnastce. Auć! A szkoda tej mojej ręki by było… Przydatna. Dwoma rękoma dojarkę łatwiej podłączyć, obiad wygodniej ugotować itp…

Z rozplanowywaniem sobie czasu poświęcanego na pisanie też u mnie krucho. „Mizeria blogowa” rzekłabym, ze śmietanką wolnego czasu raptem 12%, bądź jak to mówi mój mąż „malizną tu czuć”. O to to. Czasami nawet próbowałam sobie zaplanować tematy na kilka tygodni do przodu. Męczyłam się okrutnie. Aż z wrażenia usiadłam i marzenia posłałam krowy pasać. Pomysłów szukam. Kiedyś wpadały do głowy średnio raz na tydzień, teraz pomysły się pochowały. Nic na siłę. Teksty na już, na teraz, na zaraz – pisało się w szkole. Nic tak nie zjadało mojego zapału do pisania jak presja czasu.

Systematyczności brak, pomysłów „ni ma”, cel bloga lekko się zatarł. Coś jednak mi zostało.

Chęci! Można mi zarzucić wiele kwestii. Można się pokłócić o moje poglądy i przemyślenia na każdy temat. Jednak mam w sobie ogromną chęć robienia tego co lubię. Wciskam to w tzw. „międzyczas” w gąszczu obowiązków. Siedzę często po nocach i piszę o tym co kocham. Jestem na wsi, żyję tutaj, pracuję w oborze – bo tam własnie jest moje miejsce zarobku. Tutaj perspektyw na ten zarobek nie mam. Jednak mi się chce. To coś na kształt ambicji wiesz? Nie twierdzę, że inni ambicji nie mają. Każdy kto lubi coś robić ma (psia mać) pełne prawo do robienia tego na co ma ochotę.

Nie stoję w miejscu, nie marudzę, nie wymyślam problemów. Ty też bardzo Cię proszę ich nie wymyślaj. A jeśli ktoś powie Ci, że to co robisz jest głupie, będzie rył nosem o ziemie i udawał, że Twoich pasji nie ma – to pokaż mu gdzieś tam w swoim sercu, że „tam są drzwi”. Bo serio on zobaczyć te drzwi z drugiej strony musi. Walcz o swoje i nie daj sobie wejść na łeb. Z doświadczenia wiem, że z łba szkodników najtrudniej przegonić. Nie czekaj, aż inni poklepią Cię po plecach. Możesz się nie doczekać. Ty człowieku rób swoje.

Jak sobie przypomnę początki blogowania i ten strach z magicznym pytaniem w tle „co ludzie powiedzą?” – to jest mi za siebie zwyczajnie wstyd.

Po co to piszę? Na co to wszystko?

Jeszcze niedawno wiele osób mówiło o braku czasu na odpoczynek. Zawaleni robotą zaciskali zęby, by wyrobić się w terminach. Marzeniem było poczytać książkę, obejrzeć film. Nagle nadszedł koronawirus i …świat się zatrzymał.

I też bywa źle. Bo nudno, bo robota stoi, bo cholery można dostać.

Człowieku zrób coś teraz jak nie dla siebie to dla innych. Przeczytaj proszę książkę, o której tyle mówiłeś. Obejrzyj film numer 50. Miałeś ochotę założyć bloga? Zakładaj, to jest ten czas! Chciałeś poeksperymentować w kuchni? Do dzieła. Marzyło Ci się przemalować włosy? No… do fryzjera teraz nie pójdziesz, ale załóż sobie z góry, że jeśli to wszystko przeżyjesz – to ogolisz się nawet na łyso. Grunt to zmiana.

Ja wiem, że o wszystko trudno, że to nie takie łatwe. Jednak siedzieć i marudzić ja też potrafię. Tylko mi się jakoś (kurde) nie chce. Ja wracam na bloga, a Ty? Co zrobisz dziś dla siebie?