Dyskryminacja kobiet na wsi, a równouprawnienie – jak to w końcu jest?

Sięgnij pamięcią kilkanaście, kilkadziesiąt lat wstecz. Z czym Ci się kojarzy babcia? Pewnie z jakąś pomidorową lub świeżo upieczonym chlebem. Dziadek? Z kosą albo sierpem, które gdzieś tam zawsze w ręku trzymał. Tata? Z robotą w polu i majsterkowaniem na podwórku. Czy kiedyś ugotował Ci obiad? Wątpię… Mama dzierżyła berło kucharza rodzinnego. A mamę w polu spoconą od nawału męskich obowiązków kojarzysz? Ja tak!
No i niby puenta jest. Niby wszystko cacy. W końcu napisałam, że kobieta męskich zajęć się nie ima, a facet jej w tym nie przeszkadza. Więc dyskryminacji nie ma? Moim zdaniem jest! Dorzucić jednak muszę kwestię równouprawnienia, bo ta sprawa ma moim zdaniem drugie dno… Ale zanim oczernię trochę ten postępowy wizerunek przekazuję pałeczkę koleżance rolniczce, którą poprosiłam o tyci konsultacje:
– Czy Twoim zdaniem jest na wsi coś takiego jak dyskryminacja kobiet?
„Czy jest dyskryminacja? Raczej nie, bo co chce to robię i obym ja podołała to niczego mi nie bronią, a z resztą kobitka na wsi to bystre i dzielne stworzenie. Sama czasami nie dowierza, że jest w stanie coś zrobić w 100% jak facet, ba nawet lepiej. To tylko tak się przyjęło, że baby w domu”.
I żeby nikt mi nie zarzucił, że to przecież oczywiste, iż kobieta sobie dosłodzi jak trzeba i ego popieści jak talala, do odpowiedzi wezwałam kolegę rolnika:
– Jest coś takiego jak dyskryminacja kobiet na wsi?
– „Nie, u nas kobiety lepiej robią jak faceci, znam takie 2”.
– Czyli jakby kobieta wsiadła w Twoją ukochaną, najdroższą maszynę to miałbyś w oczach dumę, a nie strach?
– No pewnie, jaki tam strach. Tylko do wszystkiego trzeba chęci…”
Zatem moi drodzy, faceci na wsi kobiety do roboty dopuszczają. Bo same chcą, bo zrobią to dobrze, bo panowie dzięki temu zamiast spoconego tyłka mają spocony jeden pośladek. I jest cudnie.
Ale spójrzmy teraz na ten temat z drugiej strony:
No panie rolniku… – Jak kobieta przejmuje męskie zajęcia to nie masz z tym problemu! A Ty radzisz sobie z praniem, sprzątaniem, prasowaniem?
– „Szczerze nie wiem jak pralkę włączyć, ale jakbym musiał to bym się nauczył”.
– A koszule sobie prasujesz?
– „Nom, długo mi się schodzi, ale tak”.
No… koszule sobie prasuje, więc nie będę się czepiać. Do czego zatem jandrzejmama zmierza?
Czy facet pochwaliłby się kolegom, że żona wsiadła w ciągnik i pojechała orać? No ba! A pochwaliłby się, że sam zrobił obiad, zacerował skarpety, pozmywał podłogi? Wątpię…
Idziemy dalej.
Przyśtupa. Wiesz co to za słowo?
Ja jestem przyśtupą. Wyszłam za mąż za rolnika, przeprowadziłam się do niego. Pracuje na gospodarstwie, które nie jest moją własnością. Jestem przyśtupą. To w jaki sposób jestem traktowana, to jakie ma znaczenie mój wkład pracy, i czy tak naprawdę w ogóle ma znaczenie, jest zależne od mojego męża. Dlaczego to takie ważne?
Witam ponownie moją Anonimową Rolniczkę. Pytanie te same:
– Jest na wsi coś takiego jak dyskryminacja kobiet?
AR: „Tak, w pokoleniu naszych rodziców i wyżej. W naszym wieku raczej u buraków. Tych buców co to majo hektary i żonka ma się słuchać, bo on robi, a ona i tak ma dobrze, bo jo wzioł i ona Pana Boga za nogi złapała”. Można zaprzeczać, można pukać się w głowę i tłumaczyć, ze to dawne dzieje. Można nawet zapytać: „co Ty pie*rzysz kobieto?” A ja na to: „polać jej, bo dobrze gada”.
Ile razy kobieta u boku swego męża ruszała w pole, by pracować jak równy z równym…? W przerwach w pracy relaksowała się przy garach, gotując obiad dla chłopa, który w tym czasie odpoczywał. Pieniądze za pracę zgarniał mąż, bo to on jest panem i władcą… Ile z tego dla żony? „Chcesz kupić chleb? A ile kosztuje? 2,20zł… Dobrze masz żono te 2,20zł”.
Gaz się skończył, a obiad się gotuje? Idzie więc kobieta do sąsiadów, by butle z gazem wziąć. Wziąć, nie kupić… Zapłaci mąż, bo to on kasę trzyma, a akurat w domu go nie ma.
Zapyta ktoś z jakiej gazety te historie wytrzasnęłam? … Na własne oczy te cuda widziałam, na własne uszy niestety słyszałam.
„Tradycja ciągnie się z pokolenia na pokolenie, zwłaszcza to spotyka kobiety, które nie wiedzą, że może być inaczej […] skoro mama służyła ojcu, babcia dziadkowi, ciocia wujkowi to czy mi się w dupie nie poprzewracało?”… – rzecze moja AR. Pytam zatem czy jej zdaniem to co się dzieje teraz to jest kwestia chęci kobiet i świadomości tego, że nie jesteśmy gorsze?
AR: „yyy no i znalezienia odpowiedniego partnera, bo pewnych osób nie da się zreformować samą miłością” – Mężu piąteczka! – a Tobie koleżanko własnie znowu polałam. W mojej podświadomości wypiłyśmy 0,5 litra na głowę. Jestem pijana ze szczęścia, że ktoś widzi to, co dostrzegam ja.
Co zatem robić, by życie po ślubie na wsi nie było obozem pracy i nie opierało się na systemie niewolniczym? Nie ma instrukcji obsługi rolnika. Ale pewne rzeczy widać gołym okiem. To jak mężczyzna traktuje swoją rodzinę. Obserwuj kobieto jak traktuje mamę, tatę, rodzeństwo… Pewnym zachowaniom można przeciwdziałać za pomocą szczerej rozmowy. Tup nogą, mów co Cię boli. A jak to nie pomoże to nie uciekaj… Ty po prostu zbieraj dupę w troki i się nawet nie odwracaj.

One thought on “Dyskryminacja kobiet na wsi, a równouprawnienie – jak to w końcu jest?

  1. Agnieszka pisze:

    o kurde jakie to prawdziwe… ja też jestem taka dochodząca…. teściowa tylko dom szopa i w burakach. tesciu nawet sobie herbaty sam nie zrobi. na szczęście mąż trochę już ma lepiej poukładane w głowie ale nadal muszę go dużo nauczyć 😉

Skomentuj Agnieszka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous article

A Wy ciągle swoje