Gazeta „wiejskich” kobiet

 

15 października obchodzony był Międzynarodowy Dzień Kobiet Wiejskich. I chciałoby się zapytać – dlaczego? Po ki grom? 8 marca to za mało? Pisałam o tym po krótce w tekście Międzynarodowy Dzień Kobiet Wiejskich – czy jest co świętować?

Czyli współczesna kobieta nadal drugiej kobiecie nierówna?

Wróciłam do tych przemyśleń w ostatnim czasie w chwili, gdy zapytałam na swoim IG o to: Jaka powinna być gazeta kierowana do kobiet mieszkających na wsi? Jakie są względem takiej gazety nasze oczekiwania?

Nie wiedziałam w sumie od jakich pytań zacząć. Pasowało napisać coś na zachętę. Poleciał zatem standard, który pamiętałam z czasów, gdy gazety czytałam częściej.

Przepisy na ciasta i smaczne obiady.

Moda i uroda.

Jednak to taki zdawałoby się „banał”. Zajrzałam więc w głąb swojej codzienności. I przyszły mi na myśl tematy bardziej mi bliskie:

„Do it yourself”, bo chłopa i tak nie ma w domu. – No bo co tu dużo mówić. W domu go tyle co kot napłakał. Na wiosnę to do papieża się szybciej dodzwonię, by na kawę wpadł. Ewentualnie zimą widuję męża nieco częściej.

Mechanika i budowa maszyn. – Ze względu na temat wyżej, myślę że warto by było umieć co nieco naprawić.

Jak rozróżnić byka od krowy. – To już tak pół żartem pół serio. Wieś wsi nierówna. Nie wszędzie są rolnicy, ale tak jak zaznaczyłam wcześniej, temat typowo pode mnie. No ja musze to wiedzieć i koniec. W przeciwnym wypadku mogłabym się z deka zdziwić podczas dojenia.

A gdyby tak pobawić się w skrajności?

„Łabędziem być”, czyli jak leżeć i pachnieć produktywnie. – Czyli jak być żoną rolnika w oczach niektórych osób. W końcu mąż haruje jak wół, a ja się opalam.

I mogłabym się bawić tematem dopóki starczy mi pomysłów. Jednak wolałam, oddać pałeczkę czytelnikom. I jak zwykle odpowiedzi przeszły moje oczekiwania:

„Takie totalnie lifestajlowe tematy o facetach, seksie, dzieciach”

„I psychogadki, gdzie będzie mowa o tym, że kobiety z miasta i wsi są takie same itp.”

Przycupnę tutaj.

Gdy ponad dwa lata temu pisałam (pół żartem pół serio) Dekalog żony rolnika, miałam okazję się przekonać, że niektóre kobiety trudniące się w gospodarstwie, w odróżnieniu ode mnie uważają ów dekalog za „mało nawiązujący do naszego życia”. „Ej trzy pierwsze punkty spoko, ale reszta jakaś taka zwyczajna, jak dla każdej babki” – czytałam w wiadomościach i na początku przyznam… niedowierzałam. Czyż nie jesteśmy właśnie jak inne kobiety? Czyż tworzenie podziałów na kobiety wiejskie i miejskie mija się z celem? na pierwszy rzut oka tak. A na drugi? Na drugi rzut idą różnice związane z mieszkaniem w bloku i w domu jednorodzinnym. Idzie dostęp do pewnych dobrodziejstw związanych z życiem w mieście, a kilometrami do pokonania, by skorzystać z tego na wsi. Trochę się tego nazbiera. Chyba o to chodzi?

Zostawiam Was z tym pytaniem i przechodzimy dalej:

„Biznesy kobiet, czyli jakieś inspirujące kobiety, jakiś autorytet” – mam problem z określeniem kim miałby być autorytet. Może to tylko moje odczucie, albo zwykłe uprzedzenie. Załóżmy zatem, że ktoś nam zwyczajnie pokazuje, że można żyć inaczej.

„Jak nie dać się wykorzystywać? Nie brać na siebie za dużo obowiązków?”

„Nauczyć asertywności i poczucia wartości, bo tego nigdy dość” 

„Czy idealna pani domu istnieje?”

„Jak robić, żeby się nie narobić?”

Stop. To jest ten moment, w którym musze to napisać. Mądrych mam obserwatorów. Lepiej bym tego nie wymyśliła. Niezależnie od tego czy prowadzimy gospodarstwo, czy jeździmy do pracy w szpilkach tudzież w krawacie, wiedza o tym jak walczyć o swój komfort psychiczny i poczucie własnej wartości jest niezbędna.

No i tak miło się czytało o tej naszej uniwersalności. Nie będę jednak wciskać kitu, że tematy gospodarskie się tam nie pojawiły:

„O aplikacjach do obsługi papierów gospodarstwa, do usprawnienia pracy codziennej” – coś a`la Pani z ZUS-u czy KRUS-u tylko w końcu w dobrym nastroju, uśmiechająca się do nas z gazety.

„Ginące przepisy i zwyczaje” – z cyklu: jak dążyć do nowoczesności, ale tak nie za bardzo, bo kiedyś to było lepiej… A tak zupełnie serio, być może warto wracać do „korzeni”. Nikt tak pysznie nie gotował jak moja babcia. Te jej wieczne przepisy i sypanie „na oko”… Bez zastanawiania się, gdzie w kuchni zapodziały się kostki rosołowe…

„Inspirujące postacie z przeszłości, gospodynie i gospodarze”. 

„Wywiady koniecznie, jak prowadzić gospodarstwo i nie zwariować”. – Muszę, bo się uduszę… może po prostu jak prowadzić firmę i nie zwariować? Przedsiębiorcy tak samo jak my często nie śpią po nocach. Cały czas utrzymuję stanowisko, że rolnik to swego rodzaju przedsiębiorca.

Skoro już wiemy czego wiejski naród oczekuje, to zastanówmy się jak nasza gazeta miałaby się nazywać?

„Farmgirl” – orzeka jedna z czytelniczek. Nie wiem jak Wam, ale coś mi mówi, że ma ona coś wspólnego z gospodarstwem 😉 Jednak wieś to nie tylko gospodarze.

„W szpilkach po rżysku” – I tutaj już brzmi ciekawie. Szpilki są charakterystyczne dla płci żeńskiej, także dla nas kobiet jak znalazł. Rżysko znowu charakterystyczne dla wsi. Mamy zatem synonim wiejskiej kobiety.

Czy to wystarczy?

Z jednej strony zaznacza się równość kobiet, która jest niezależna od miejsca zamieszkania. Z drugiej strony mówi się o naszej kobiecej autonomii. Autonomii szczególnej, bo wiejskiej. Czy powyższe tematy artykułów o czymś świadczą? A jakże! Mamy moi drodzy coś bardzo ważnego!

Oczekiwania!

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *