„Jestem ze wsi” czyli skąd?
Spoiler…
„Macie tu w domu strasznie dużo miejsca. Ja wolę jak jest ciasno, jak są małe pokoje” – rzekła ładnych parę lat temu znajoma wychowana w bloku w mieście.
„O matko ile pokoi! A ile to sprzątania! Nie, ja bym tak nie chciała” – stwierdziła inna znajoma wychowana w bloku.
A w tym wszystkim gdzieś po środku stoję ja, lubująca tą przestrzeń i ceniąca każdy ukurzony kąt – ja, wychowana w domu jednorodzinnym na wsi.
Do rzeczy…
Mogłabym zacząć od stwierdzenia, że to skąd jesteśmy nie determinuje tego kim jesteśmy. Mogłabym tłumaczyć, iż granice się zacierają. Mogłabym jak z kałasznikowa strzelać argumentami, że miasto i wieś to różnica w otaczających nas bodźcach, przestrzeni, ale nie w wartości człowieka. I oczywiście coś w tym jest.
Ale… Gdzieś w kościach czuję, że to w jakich warunkach i gdzie się wychowaliśmy determinuje w dużym stopniu nasze funkcjonowanie w życiu dorosłym i z tym dyskutować raczej nie trzeba. Zastanawiałam się nad możliwością rozgraniczenia tego na ile można spojrzeć na drugiego człowieka jako na człowieka, nie biorąc pod uwagę tego, że pochodzi ze wsi bądź z miasta. Ba! Chwilowo miałam w sobie myśl, że już może wystarczy tego podkreślania skąd się pochodzi, bo i nie każdy o to nas pyta. Nie każdy na dzień dobry chce poznać „story of my life”. Ktoś może poświęcić kilka, kilkanaście minut na rozmowę nie wnikając w źródła tego kim jesteśmy, ale co tu dużo mówić… po tych kilku, kilkunastu minutach może już sobie wyrobić o nas zdanie.
Dlatego naszła mnie refleksja, że mogę tupać nogą, złościć się, że nie patrzymy na siebie jak na odrębne jednostki i kij w ucho przecież czy my ze wsi czy z miasta. Tylko potem znów wracają wspomnienia o mojej miłości do otwartej przestrzeni i przerażenia rozmówców, że ów przestrzeni jest tu jakby „za dużo”. I o ile swoją miłość rozumiem, bo wiem skąd się wywodzi, o tyle przerażenia nie zrozumiem, jeśli nie zapytam o źródło takiego myślenia.
Załóżmy jednak, że faktycznie ktoś pyta skąd pochodzisz? Skąd jesteś? I może paść magiczne zdanie: „Jestem ze wsi”. I tu się zaczynają schody, bo co właściwie mówi nam te stwierdzenie? Pytałam o to jakiś czas temu na IG:
- „To stwierdzenie jest nacechowane negatywnie. Wolę wychowałam się na wsi”
- „Dla mnie mówi to o pochodzeniu, sama jestem ze wsi, tam się wychowałam”.
No dobrze, „wychowałam się na wsi” brzmi nieźle, choć dla mnie jest to mocne podkreślenie w stylu: „było minęło”, „już mnie tam nie ma”. Od jakiegoś czasu uważam jednak, że „jestem ze wsi” bądź „wychowałam się na wsi” to stanowczo za mało „danych”. Bo cóż to za wieś? Bliżej większego miasta czy oddalona od niego o kilkadziesiąt kilometrów? Mieszkając w niej dało się odczuć wykluczenie komunikacyjne czy jazda rowerem załatwiała sprawę? A może jest to wieś typowo rolnicza, gdzie farmer pracuje za każdym rogiem? Czy jednak taka wieś, która wsią jest tylko z nazwy, bo mieszkańcy dojeżdżają do pracy do miasta? No cóż to za wieś?
„Jestem ze wsi” zmienia swój charakter. „Jestem ze wsi” to już jakby za mało. Coś o nas mówi, w jakiś sposób nas określa czy chcemy tego czy nie. Jednak czuję niedosyt. Za mało danych.
Witajcie po długiej przerwie na moim blogu. Macie właśnie przed oczami wpis, który powstawał przez parę miesięcy. Tak bardzo chciałam coś napisać, ale tak bardzo czułam, że coś mi nie idzie… Jeśli wpadłeś/aś na chwilę daj znać, że byłeś/aś. Będzie mi bardzo miło. Karolina/Jandrzejka
A co dla Ciebie oznacza stwierdzenie „jestem ze wsi”?
Wyjeżdżałem ze wsi mając trzy lata, potem wracałem na wakacje, jakoś zawsze lubiłem tu przebywać. Dziś mam 62 lata i jestem na wsi praktycznie cały rok. Wiem o czym tak pięknie piszesz.
Pozdrawiam Janusz
Jestem ze wsi tam się wychowywałam tam spędzałam całe dzieciństwo mile wspominam każdą chwilę spędzona z koleżankami i na wieś przyszłam i napewno na żadne miasto bym nie zamieniła.
Jestem z małej wsi, obecnie mieszkam w większej, ale nadal wsi. Czasem marzy się miasto ze względu na udogodnienia związane z dziećmi (bliskość sklepów, różnych form edukacji), ale jednak przestrzeń otwarta mi pasuje.