„Moje serce jest w mieście i nie ukrywam tego” – czyli życie z rolnikiem cz.5
Bycie w związku z rolnikiem to już temat dobrze znany i jakby oklepany na jandrzejmaminym blogu. Jednak ciągle mam poczucie, że jest co w tym temacie robić.
Zapytałam na swoim IG o skojarzenia związane z określeniem „żona rolnika” (tudzież po prostu partnerka) i z deka pożałowałam:
„Kupa prania”
„Zapracowana kobieta”.
„Kura domowa”.
„Kobieta, która z mężem prowadzi gospodarstwo rolne i wychowuje dzieci i wszystko co związane z domem”.
Odpowiedzi (co tu dużo mówić) trochę mnie zasmuciły. Miałam poczucie, że przez ostatnie 4 lata „waliłam głową o ścianę”, bo postępów w postrzeganiu kobiet w moim „fachu” jakby brak.
I przyszła do mnie refleksja, że przecież ja dziś nie o tym. Nie o stereotypach. Nie o kobietach utrwalających tego typu myślenie.
Dziś o kobiecie, która jest i owszem narzeczoną rolnika, jednak nie do końca utożsamia się z powyższymi stwierdzeniami.
Dziś poznacie Monikę, która pracuje jako radczyni prawna. Na dokładkę prowadzi blog www.prawnikrolnika.pl, na którym osoby zajmujące się rolnictwem znajdą ogrom pożytecznej wiedzy a popos przysługujących im praw. Możecie jej działalność kojarzyć, ale historia jej przeprowadzki na wieś, może być znacznie bardziej wciągająca.
Nie jest to historia bezgranicznej miłości do wsi, bardziej przypomina szukanie złotego środka. Jednak i tak na wsiach bywa. Zaś na sam koniec wywiadu warto będzie zrobić wiejski rachunek sumienia.
Nie przedłużam.
Zapraszam.
Moniko od kiedy mieszkasz na wsi? Czy zawsze miałaś kontakt z wsią?
Mieszkam na wsi prawie 4 lata. Wcześniej – przez około 2 lata przyjeżdżałam na kilka dni i wracałam do Torunia. Moi dziadkowie mieszkali na wsi, wakacje często spędzałam u nich więc znałam wieś , nie była to dla mnie totalna abstrakcja. Tak mi się przynajmniej wydawało. Co zabawniejsze zawsze chciałam mieszkać w Poznaniu albo Warszawie. W większym mieście niż Toruń, a mieszkam na maleńkiej wsi. Ironia losu.
Jak to się stało, że zamieszkałaś na prowincji?
Prowadziłam kancelarię w niewielkiej miejscowości i tam poznałam mojego narzeczonego. Był moim klientem. Zaiskrzyło i coś zaczęło się dziać;-) Jego sprawę przejęła moja wspólniczka, a my zaczęliśmy się spotykać i tak się potem potoczyło, że mamy dziś 2 córki. Nie było możliwości żeby on przeniósł się do mnie, więc to ja musiałam się przeprowadzić, ale to było dopiero po urodzeniu drugiego dziecka. Ciężko było podjąć decyzję.
Czy miałaś jakieś wyobrażenia o życiu na wsi? I czy życie te wyobrażenia zweryfikowało?
Nie mam pojęcia dlaczego, ale w sumie to chyba myślałam, że na wsi żyje się tak jak w mieście. Zwłaszcza jak jest samochód i można wszędzie pojechać. Niestety tak nie jest. Z dwójką malutkich dzieci życie na wsi nie jest proste. Dojazdy, wszędzie daleko. Do apteki w niedzielę trzeba jechać 40km. Cały czas mnie to denerwuje i drażni.
Na wsi czas wolniej płynie i teraz widzę, że to prawda. Dni są do siebie podobne. Nie ma zbyt wielu wrażeń. To przeszkadza. Jesień i zima to bardzo depresyjny czas. Czekam z utęsknieniem na wiosnę. Na zieleń i słońce. W moim życiu zawsze dużo się działo- wyjeżdżałam, poznawałam nowych ludzi, szkoliłam się. Teraz uciekam trochę w świat online, ponieważ daje nieograniczone możliwości rozwoju. Trochę jakby się uciekało poza granice wioski.
Jak wspominasz pierwsze miesiące życia na wsi?
Szczerze? Bardzo źle. Przeprowadziłam się jak starsza córka miała 1,5 roku, a młodsza 2 miesiące. Waldek był wtedy po wypadku i nie mógł chodzić przez dłuższy czas. Nie miałam żadnej pomocy w domu. Musiałam się wszystkim sama zająć. Do tego walczyłam o przetrwanie kancelarii. Nie mogłam jeździć do pracy od listopada do kwietnia, ale udało się utrzymać firmę pomimo mojej nieobecności. Gospodarstwem zajęli się sąsiedzi, od nich otrzymaliśmy ogromne wsparcie. Moi rodzice przyjeżdżali raz w tygodniu żebym mogła jechać do pracy. To był naprawdę bardzo trudny czas, dużo mnie to kosztowało i na pewno wpłynęło na moje wyobrażenie o życiu na wsi.
Jak łączysz zawód radcy prawnego z mieszkaniem na wsi?
Tutaj akurat co nawet dla mnie jest zaskoczeniem muszę powiedzieć, że – bardzo dobrze. Pomysł, żeby ukierunkować się na pomoc prawną dla rolników był bardzo dobry. Kancelaria prosperuje dobrze i cały czas się rozwijam. Działalność online, którą rozpoczęłam dwa lata temu spowodowała, że nie ma znaczenia gdzie mieszkam. Początkowo obawiałam się jak to będzie. Miałam spore kontakty w Toruniu, Bydgoszczy, pracowałam w urzędzie. Niestety przeprowadzka prawie 100km od Torunia spowodowała, że musiałam zrezygnować z wielu rzeczy, które robiłam. Okazało się, że pojawiły się nowe.
Czy łatwo odnalazłaś się w byciu z osobą zajmującą się rolnictwem?
To może za dużo powiedziane- ja nie pracuję w gospodarstwie. Ale załatwiam co trzeba, nie dziwią mnie rzeczy, które trzeba robić np. przy bydle. Myślę, że na ten moment nie mogę powiedzieć, że się zadomowiłam na wsi. Moje serce jest w mieście i nie ukrywam tego. Wieś ma dużo plusów, zwłaszcza w okresie od wiosny do jesieni, ale ja czerpię energie z miasta i tam lepiej się czuję. Samo życie.
Czy da się żyć na wsi i rozwijać się w innej dziedzinie niż rolnictwo?
Myślę, że tak. I wiele osób teraz tak robi ponieważ ciężko utrzymać się z pracy na roli, zwłaszcza w małych gospodarstwach. Trochę wbrew pozorom pomógł też COVID ponieważ spowodował, że dużo ludzi przeniosło się do sieci, tam szukają usług, pomocy. To otwiera ogromne możliwości zarobku niezależnie od tego gdzie się mieszka.
Ważna jest także mobilność- samochód i prawo jazdy. Bez tego nie ma życia na wsi. Dzięki temu można dojeżdżać np. do pracy do miasta i da się to zorganizować. Ja do kancelarii dojeżdżam 30 km i nie mam z tym problemu. Oczywiście zimowa pora to wyzwanie, ale daję radę. Latem to przyjemność- czas dojazdu to tylko mój czas na słuchanie muzyki i relaks.
Czy Twoim zdaniem znaczącą rolę w życiu na wsi odgrywa samo nastawienie do życia na niej?
Nastawienie to moim zdaniem co najmniej połowa sukcesu. Trzeba umieć z życia na wsi czerpać to co fajne i wartościowe. Ja się tego dopiero uczę. Myślenie, że wieś zamyka wszystkie drogi i możliwości spowoduje, że one się zapewne nie pojawią.
Czy czasy, w których żyjemy (rozwój Internetu itp.) wpływają na to, że wieś nie robi z nas outsiderów? Czy to tylko pozory z tym otwieraniem się na nowe?
Tak. Wybuch świata online spowodował, że granice się zacierają i to skąd ktoś jest ma dużo mniejsze znaczenie niż jeszcze kilka lat temu.
Outsiderów w miastach jest chyba nawet więcej. W tłumie trudniej czasem nawiązywać relacje. Na wsi w mniejszych społecznościach wychodzi to naturalnie.
To jak moi drodzy?
„Kupa prania” ?
„Zapracowana kobieta” ?
„Kura domowa” ?
„Kobieta, która z mężem prowadzi gospodarstwo rolne i wychowuje dzieci i wszystko co związane z domem”?
Nadal wszystko „jakby” się zgadza?