„Od myszy po cesarza…” – rolniczka nr 2

Historia tego wywiadu jest bardzo długa. Nie ze względu na przekazane za jego sprawą treści, ale zważywszy na to, iż od momentu zgody mojej rozmówczyni na jego przeprowadzenie, minęło ładnych parę miesięcy. I nie myślcie sobie, że mi nie zależało… Moja rolniczka nr 2 jest matką dwóch łobuziaków, tak samo jak ja z resztą. Przekonałyśmy się obie, że ta kwestia ma ogromne znaczenie, bo same chęci spotkania nie wystarczą. Dlaczego? Jak ja mogłam się spotkać, to jej syn miał anginę. Gdy podjęłyśmy kolejną próbę spotkania, mój starszak złapał grypę żołądkową itd. itd. Jednak udało się wymienić paroma wiadomościami i uzyskać kilka odpowiedzi. Dodam tylko, że widząc się z nią całkiem niedawno poprosiła: „Karolina Ty na tym swoim blogu to koniecznie napisz, jak to strasznie u nas ciężko… :)”. Jesteście ciekawi dlaczego tak powiedziała?
Rolniczkę nr 2 zapoznałam na kursie rolniczym, na którym co rusz pouczała kolegów rolników, że zaznaczyli błędną odpowiedź w teście, no bo przecież to jest tak, a nie siak. Kobiecina konkretna, twardo stąpająca po ziemi. Przede wszystkim posiada coś czego trochę jej zazdroszczę – pierwiastek męski. Jak poznać, że reprezentantka płci żeńskiej go ma?
– Jak Ci minął dzień?
„Dobrze”.
– A coś więcej?
„No, nie było źle…”
I wszystko jasne. Dodam tylko, że moja opowieść a propos minionego dnia to tzw. niekończąca się historia. Zawsze znajdzie się coś co trzeba wyjaśnić ze szczegółami, zwłaszcza jak pyta mąż, a ja chcę by dobitnie zrozumiał, że dzieci dały mi w kość. Ale dziś nie o mnie. Dziś rolniczka „konkret”.
Jak to się stało, że zostałaś rolniczką?
„A jakoś tak wyszło samo z siebie, ogólnie lubię wieś i tak zostało” – nietrudno się domyślić, że moja rozmówczyni wychowywała się na wsi. „Ja odkąd pamiętam to zawsze z rodzicami wszystko robiłam. Już od małego ciągnikiem śmigam, po paczki ze słomy podjeżdżałam. Robiłam to na co mi siły starczyło, bo zawsze pamiętam krzyczeli: nie dźwigaj, bo kręgosłup młody jeszcze”.
A za co lubisz wieś?
„Za wszystko. Swoboda w wykonywaniu pracy. Zwierzątka lubię bardzo, krówki i koniki. I mam dużo przestrzeni wokół siebie. Nie muszę po chleb iść do piekarni, codziennie rano przywiozą pod dom”. – Znakiem tego moi drodzy, że na wsi chcąc coś załatwić musimy wsiąść w auto i jechać x kilometrów. Jednak to działa również w drugą stronę. Przedstawicielu coś ode mnie chcesz? Przyjedź, zapraszam.
Mieszkałaś kiedyś w mieście?
„Turystycznie i studia”.
Miałaś jako rolniczka problemy ze znalezieniem męża?
„Nie, ale mąż wpadł jak śliwka w kompot. Chłopak z miasta, a tu przyszło mu na wsi mieszkać i pracować. Nauczony 8h w pracy i z bani, a teraz ciągnie 2 etaty, a nawet 3 i weź tu żyj”.
Ale tego, że jesteś rolniczką to nie dowiedział się chyba po ślubie?
„No niby wiedział, ale wiesz czasami się tego wypiera 🙂 On się na wsi wychowywał to jakiś zalążek wsi jest”. – Ze swojej strony pozdrawiam rolniczego „Kusego”, który swoim poczuciem humoru sprawia, że nie chce się od nich wyjść z domu. Próbowałam nawet dopytać, czy daje on swojej rolniczce trochę odpocząć, może jakieś wyjście na spotkanie z koleżankami? „A po co? Ja jak wychodzę poza teren podwórka to już mnie serce boli”. Powiedział to człowiek, który w domu siedzieć nie lubi 🙂
Jak Twoi znajomi reagują na to, że jesteś rolniczką?
„A normalnie. Lubią do nas wpadać i zwierzątka oglądają. Czasami nawet coś pomogą”.
Nie spotykasz się z negatywnymi komentarzami odnośnie rolnictwa?
„Nie, jeszcze się nie spotkałam”. – Uśmiech na mej twarzy od ucha do ucha. Grunt to dobierać sobie dobrych znajomych. No i grunt, to mieć w sobie „pierwiastek męski”. Chwała niebiosom, że mój mąż ma go w nadmiarze, z czego ja chętnie korzystam, gdy sił brak.
A w czym się specjalizuje Wasze gospodarstwo?
„Krowy mięsne i konie”. – Krówek mlecznych zatem brak. Jest trochę lżej. Mylę się?
Na czym polegają Twoje obowiązki w gospodarstwie?
„Dawanie jeść krowom, ścielenie, przywożenie kiszonki”.
Rozumiem, że do tego dochodzą obowiązki w domu i rzecz jasna opieka nad dziećmi?
„Tak, jasne. Sprzątanie, gotowanie, dzieci, koszenie trawy, prasowanie i ploteczki z sąsiadkami czasami też sie zdarzają”.
A jak to jest z byciem mamą i rolniczką? Masz problemy z pogodzeniem obowiązków?
„Nie, dzieciaki są razem ze mną, zawsze jak ogony za mną idą i dajemy rade. Czasami gdzieś uciekną i trzeba szukać, ale wszystko z nimi zrobię”.
W Twoim odczuciu jest coś takiego jak negatywne podejście do rolnictwa?
„Nie. W końcu od myszy po cesarza wszyscy żyją z gospodarza”.
Puenta taka, że mucha nie siada. Na tym mogłabym skończyć, gdyby nie nasza ostatnia rozmowa i pytanie rolniczki: „O której wstajecie obrządzać?” Tłumaczymy z mężem, że u nas koło 5.30-6.00 trzeba być na nogach. Koło 8.00 zaś jemy śniadanie. „O, no. Słyszałeś mężu? Ja to o ósmej mam problem z dobudzeniem małżonka. Karolina Ty na tym swoim blogu to koniecznie napisz, jak to strasznie u nas ciężko… z łóżka wstać. Jak to ciężko na tej wsi”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous article

ZA CO KOCHAMY WIEŚ?