„Rolnik szuka żony” – po naszemu

Unikałam tego tematu jak ognia. Ba! Obiecałam sobie zakładając tego bloga, że o tym pisać nie będę. No i masz Ci babo placek! Temat sam zapukał do mych drzwi. Otworzyłam, a on podniósł delikatnie paluszek do góry i zapytał: „a ja to psia mać co?” Toż on taki w modzie, taki wiecie… temat celebryta, co to wyskakuje z każdej lodówki, a ja na jego widok mam ochotę jak w tej pioseneczce „uciec stąd, gdzieś jak najdalej stąąąąąąd”. Ale… posiedźmy w tym bagnie razem, nie zostawiajcie mnie z tym. W końcu wspólnie babramy się na co dzień w gównie, to co to taki temat do rozpracowania dla nas… Panie i Panowie…”Rolnik szuka żony”!
Jak szuka to i znajdzie. Serio w to wierzę. Tylko trzeba naprawdę szukać, a nie tylko narzekać, że się znaleźć nie może… Ale moją opinię zostawiam na koniec, choć co rusz będę się wtrącać. Póki co przekazuję Wam pałeczkę. Pytanie standard dla każdego: co myślisz o programie „Rolnik szuka żony”?:
Rolniczka nr 1:”ja oglądałam pierwszy sezon chyba, całkiem fajne było. Jeden z mózgojebów, który się łatwo ogląda od czasu do czasu. Kolejne serie już mnie zniechęciły, no ale z życiem to one niewiele miały wspólnego”.
Rolniczka nr 2: „Program super, rewelacja. Całą rodziną oglądamy i przeżywamy losy rolników”. – no i już mnie język świerzbi. Powiem Wam, że słowo „przeżywać” troszkę źle mi się kojarzy. Moja babcia ś.p. często „przeżywała” czy Brooke i Ridge z „Mody na sukces” będą w końcu razem czy nie. Humor mojej babci często był zależny od tego co scenarzysta walnął do scenariusza, odgrywanego przez osoby o zupełnie innych imionach i innych charakterach niż ten słynny tasiemiec przedstawiał. Można zapytać, a co to ma niby z „Rolnikiem…” wspólnego? No… ludzie…. pewnie, że coś wspólnego ma!
Rolnik nr 1: „A więc tak, z jednej strony pomysł fajny. Program, który faktycznie pomaga znaleźć dziewczyny, które się nie boją wsi i nie boją się mieć męża rolnika. Ale z drugiej strony to jest serial, bo każdy tekst jest reżyserowany i za udział w nim dostają kasę i teraz większość zgłasza się dla sławy, a nie ze względu, że szuka drugiej połówki. Ogólnie pomysł jest fajny tylko trochę niedopracowany”. – pomysł jak dla mnie sprawdził się na jeden sezon. W drugim faktycznie powiało miłością, bo co niektórym udało się stanąć na ślubnym kobiercu. Potem zaczęło się zbiegowisko pań, które miały całkiem spore parcie na szkło. Efekt tego jest taki, że nawet typowa „Dżesika” tam wlazła i póki co tam siedzi.
A czy Pan rolnik nr 1 do takiego programu by się zgłosił? – hmm sam nie wiem, ale raczej nie”.
A pan rolnik numer 2?: Dla mnie to jest poniższe się. Honor mi na takie coś nie pozwala. – w takim razie czy rolnicy, którzy tam się zgłaszają nie mają honoru? Mają! Faceci co jak co, ale o honor lubią dbać. Ale przede wszystkim Ci panowie są posiadaczami gigantycznych jaj. Serio, nie mam pojęcia jak oni mieszczą je w spodniach. Czy rolnicy, którzy tam idą mają gwarancję, że osiągną swój cel? Nie. A czy mają gwarancję, że ludzie na wsi im tego nie zapomną? Ba! Do końca swych dni, aż do ostatniego tchnienia, choćby żon zgarnęli po drodze ze dwie… będą rolnikami, którzy szukali żon. Tatuażu idzie się pozbyć, kolczyk i z tyłka wyjmiesz, ale graweru z czoła „Rolnik szuka żony” nie zmażesz. Mówię Wam…
Wracamy do tematu. Rolnik nr 3: „Z braku czasu można powiedzieć, że prawie tego nie oglądam. Widziałem przypadkiem jeden odcinek z miesiąc temu. Ludzie się tremują i słabo to wychodzi, Reklamy maszyn są, którymi nie pracują. Jak coś, wolę kabarety więcej można się pośmiać”.
Ano panowie się ewidentnie tremują. Żyli sobie we względnym świętym spokoju, no bo bez bab przecież… a tu nagle ktoś im kamerą do nosa wjeżdża i jeszcze każe mówić jak to im ciężko w tej samotności. I żeby nie było, że się śmieję. Samotność to jest … to jest… no nie wiem co to jest… dlatego mądrzyć się nie będę. Ale jak czytam w Internecie artykuły, że panowie się pocą, stresują, mają jakieś zaniżone poczucie własnej wartości i co to ma być… to mnie normalnie nerwica łapie! A jak mają się czuć? Skąd mają znaleźć w sobie ten luz, by się uzewnętrzniać przed kamerą. Przecież to cała Polska zobaczy… a nawet gorzej… sąsiedzi to będą widzieć!
Ale zaraz, hola hola, czy pan rolnik nr 3 wspomniał coś o sprzętach, które stoją u telewizyjnych rolników na podwórku, a oni niby na nich nie pracują? W sumie, w dzisiejszych czasach komornik może wejść i bezprawnie zabrać ciągnik, to my sobie nie możemy cudzej machiny na własnym podwórku postawić?
Witam koleżankę po fachu, żonę rolnika, którą będąc nieświadoma pewnych powiązań zapytałam o opinię na temat programu „Rolnik szuka żony”: „Dzień dobry ?. Oglądałam tylko pierwszy sezon bo był chłopak od nas . Teraz nawet nie wiem czy jest czy nie. Także chyba nie pomogę […]. Mogę podpowiedzieć (o ile to istotne), że było dużo ustawek. Sprzęt wypożyczony ze sklepu, żeby dobrze wyglądało […]”. – imiona pozwoliłam sobie poucinać, ale dodać należy, że pan rolnik po programie zabrał się za politykę i reklamy. Jednym słowem celebryta.
– A dlaczego nie oglądała Pani innych edycji? Właśnie ze względu na te ustawki? – „Ciężko mi odpowiedzieć.. … trochę na pewno. Potem były dożynki u nas i ,,gwiazdą” był ten z pierwszej edycji, co też w telewizji do wody skakał. I to ma być Pani Karolino rolnik???? A poza tym w telewizji to ja tylko oglądam Comedy Central”.
– A jeszcze dopytam. Ten Pan rolnik co był „gwiazdą” na dożynkach to co tam takiego jako ta „gwiazda” robił? (no bo se myślę, chyba nie pole orał…) – „No śpiewał :)”. – I tu moi drodzy moja rozmówczyni wysłała mi filmik z tych właśnie dożynek… A ja w trosce o Wasze pęcherze i w ogóle wszystkie zwieracze, które mogą po prostu popuścić, zachowam jego przebieg dla siebie. – Tak tak. Cycki opadają. My wprawdzie tego u nas nie widzieliśmy bo musieliśmy wracać doić. Ale co ja mogę wiedzieć o rolnictwie :)”. – dodaje moja koleżanka po fachu.
I żeby nie było, że ja tak tylko jeżdżę jak po burej suce po tym programie i panach rolnikach, którzy się tam wybrali… W tym całym cyrku i paru machlojkach znalazła się miłość i nawet dzieci się porodziły. Takie są fakty. Obecność kamer i rozdanie scenariuszy apropo tego co, gdzie, jak i dlaczego nie przeszkodziło ludziom się dogadać. Dlaczego? Mnie pozostaje się domyślać. Przypuszczam, że wśród tych co zechcieli być po prostu w telewizji, znaleźli się Ci co naprawdę żony/męża szukali. No to teraz mają swój krzyż. Bo to się tak mówi, że jak przyjdzie ochota, to i pies kota…. no! Ale oni nie brali się za pierwszych/pierwszą z brzega. Jak to orzekła rolniczka nr 1: Jeżeli mowa o prawdziwym związku i prawdziwej miłości to baba z miłości pług pociągnie, a chłop gary będzie zmywał. A jeżeli chodzi o osoby, które patrzą na styl życia/majątek to też nie jest tak że się nie da, bo 1. kobieta wcale nie musi pracować w gospodarstwie, może pracować zawodowo. 2. Rolnik, który dziedziczy gospodarstwo ma stałość finansową, jest pod tym względem atrakcyjny (niedobrze mi się zrobiło jak to napisałam)” – mnie też coś zaczęło jeździć w żołądku… ale nie oszukujmy się ludzie, takie są fakty. Pan rolnik jest szczęśliwym posiadaczem tego i owego. Ja jako przyśtupa (jak ktoś czytał poprzedni tekst to wie o co chodzi) mogę sobie tylko na to popatrzeć, ewentualnie na tym popracować. Ale wiem, że mój mąż na utrzymanie swoje, moje i naszych dzieci coś tam ma. Koniec i kropka. Mało tego oddaję ponownie głos rolnikowi nr 1:wydaje mi się, że dziewczyny boją się trochę pracy, bo większość myśli, że praca na wsi to tylko zwierzęta, a przy nich nie jest lekka praca i czasami trzeba się ubrudzić i nie zawsze ładnie pachnie. I że trzeba będzie mężowi pomagać i w oborze i na polu, ale to taki stereotyp, bo mogę się założyć, że większość chłopaków chce mieć żonę a nie ,,pracownika,,. I by mogła sobie pracować gdzie chce, oby tylko była, ale do dziewczyn to nie dociera, więc wolą mieć ,,byle jakiego z miasta,, niż „ogarniętego ze wsi”. […] Nie każda kobieta ma wesoło na wsi, niektóre naprawdę robią za pracownika, a tak jednak nie powinno być chyba że naprawdę to lubi to wtedy co innego”.
Tyle ideologi moi drodzy, a trzymając się spraw przyziemnych, nie mogę nie wziąć pod uwagę zdania mojego męża, który zdecydowanie woli obejrzeć trochę podrasowanego „Rolnika…”, niż ośmieszających polską wieś „Chłopaków do wzięcia”. Jak to moja mądra główka orzekła „głupi nie zrozumie, mądry uszanuje” i tego się trzymajmy. Polskiej wsi zdecydowanie bliżej do obrazu przedstawionego w „Rolniku…” niż w tych pożal się Boże „Chłopakach…”. Nikt nie broni do tego programu się zgłosić, a i nie chce mi się wierzyć, że z owych podstawionych maszyn panowie pożytku żadnego nie mają. No im też te uzewnętrznianie musi się opłacać.
Panowie rolnicy-kawalerowie, zaopatrzcie się w aspirynę, bo od natłoku cennych rad osób zaobrączkowanych głowa będzie Wam puchnąć. Zadbajcie o to, by Wasz tyłek był twardy. To ile razy ktoś zechce Was w niego kopnąć to Bóg raczy wiedzieć. Pamiętajcie jednak, że Wy nie jesteście gorsi. Też wybrzydzajcie, miejcie swoje wymagania. Nie bierzcie pyskatej zołzy tylko dlatego, bo może się „zmieni”. Zmieni się po ślubie tyle, że jej ujadanie będziecie mieli na co dzień, a wtedy żadne tabletki nie pomogą. „Nie, bo gospodara? No i ekstra, bo Ty tej gospodarki warta nie jesteś. Tam są drzwi”.
Ja świata nie ogarnę, poglądów ludzi nie przeskoczę, ale śmiało i z podniesioną głową mówię, że wyszłam za mąż za rolnika i … „mam się dobrze, pozdrawiam”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *