Siła wiejskich kobiet – od czego zależy?

Co nieco o sile kobiet na wsi już kiedyś pisałam. Temat ten należy zdecydowanie rozbudować. Można by było skupić się tylko na sile fizycznej kobiet, jednak prym w tym wszystkim wiedzie psychika. Siła mięśni nie pomoże przejść przez życie, jeśli głowa nie pracuje jak należy. Mam wrażenie, że choć widok kobiety jadącej traktorem już nikogo nie dziwi – to z jakiegoś  nieznanego mi powodu utożsamiamy ten widok z kobiecą siłą. Skoro kieruje ona maszyną rolniczą to to już jest kobieta odważna. Czyżby?

A zaczęło się moi drodzy od pewnej wiadomości:

„Możesz napisać też o tym, że niektórzy faceci nie cenią pracy żony (nie tylko na wsi) i uważają, że w domu to nie praca. A za to, że pomaga krowy doić to ma jedzenie i rachunki opłacone. O każdy grosz musi prosić”. Zdziwieni tymi słowami? Ja nieszczególnie. Myślę, że dosyć dosadnie wyraziłam się o tym w tekście „Dyskryminacja kobiet na wsi, a równouprawnienie„. Zastanawiałam się przez chwilę, czy mam zatem co jeszcze w tym temacie pisać, bowiem w tej kwestii moje zdanie jest niezmienne.

Umówmy się, że w każdym zawodzie znajdują się chwasty, które prosiłoby się wyrwać. Ja pozostaję przy rolnikach, bo ten temat jest mi zwyczajnie bliski. Żeby zaś zrozumieć treść wspomnianej wiadomości w moim odczuciu należało się odpowiedzieć na kilka znaczących pytań, które zadałam na moim IG. Według mnie to takie rozłożenie go na czynniki pierwsze. Powrót do źródeł. Przy czym odpowiedzi są kluczowe, gdyż pomagają zrozumieć czy partner/partnerka to „swój” czy „wróg”. Albo po prostu czy jest o czym pogadać.

Czy podoba Ci się hasło „Kobiety na traktory”? –  tak 64%, nie 36%. Pominę historię Magdaleny Figur i słynnego zdjęcia, które posłużyło za „inspirację” dla stworzenia plakatów za czasów PRL. Chodzi bardziej o dosłowne rozumienie tegoż hasła. Jest ono już tak obyte, obeznane, że kobieta pracująca na traktorze to żadna nowość, rzekłabym nawet – stara śpiewka. Dziś mam wrażenie, że stawiamy sobie poprzeczkę gdzieś hen wysoko. Tak wysoko, że jakby się dało to kombajnem byśmy jeździły.

– „Już jeżdzą kobiety kombajnami” -rzecze mój mąż.

A no właśnie. Bo my możemy pracować jak mężczyźni. Tylko zadajmy sobie przy okazji kilka znaczących pytań. Ot tak profilaktycznie, zanim dzięki nam faceci będą mieli spocony jeden pośladek, a nie cały tyłek. O co się rozchodzi? No o nasze spocone tyłki moje drogie Panie.

Czy hasło „mężczyźni do pomocy przy garach”? Ci odpowiada? tak 74%, nie 26%. Przy czym ku mojej uciesze, manipulacja z mojej strony się udała. „Ale jak to do pomocy? Że niby ja mam przy nim stać? Niech gotuje sam”, „ale Karola czemu do pomocy?” Zajarzyły moje kochane kobiety, że Panowie nie tyle mogą w kuchni pomóc, co nawet mogą się w niej czuć jak u siebie. No bo przecież są u siebie.

Czy Twoim zdaniem rolnik pochwaliłby się kolegom, że żona pojechała orać? Tak 74%, nie 26%. W moim odczuciu pochwaliłby się owszem. W końcu trafiła się kobieta zaradna, odważna, taka co wielkich maszyn się nie boi.

Czy Twoim zdaniem rolnik pochwaliłby się kolegom, że zrobił za żonę obiad i posprzątał za nią dom? Tak 46%, nie 54%. I tutaj mam mieszane uczucia. Mój mąż wykonałby tego typu obowiązki. Czy pochwaliłby się nimi? Na pewno nie oczekiwał by za nie medalu z ziemniaka. W rozmowie może i coś by napomknął o tym fakcie. Czy moim zdaniem zrobiliby tak wszyscy rolnicy? Wątpię. Oj wątpię.

Czy Twoim zdaniem obowiązki wykonywane w domu wliczają się w funkcjonowanie rodziny/gospodarstwa? tak 100% – a to swoją drogą ciekawe. Bo skoro jest w tym temacie tak świadomie, pięknie, to jak wyjaśnić to:

Czy Twoim zdaniem tylko obowiązki wykonywane poza domem liczą się, by rodzina dobrze funkcjonowała? tak 8% nie 92%. Gdzie było te 8% jedno pytanko wcześniej? Wystawmy zatem grubsze działa:

Pytanie było kierowane tylko do kobiet – Czy chociaż raz w życiu usłyszałaś od swojej drugiej połówki „Ty tylko siedzisz  w domu?”  Tak 35%, nie 65% To pytanie było moim zdaniem kluczowe. 35% Pań usłyszało takie słowa od swoim mężów. Do przemyślenia moi drodzy, bo to akurat problem nie tylko „wiejskich” małżeństw.

Wypowiedź jednej z czytelniczek:

„Wydaje mi się, że to bierze się z tego, że mężczyznę postrzega się jako głowę domu. Tego który trzyma kasę, więc należy go o nią prosić. A przecież to obydwoje (mąż i żona) pracują na te pieniądze. Tylko nie każdy postrzega pracę w domu jako pracę. Większość myśli o tym jak o siedzeniu w domu. Chyba to postrzeganie należało by zmienić, ale to trzeba by było zacząć od podstaw i tłumaczyć to już dzieciom, że mama też pracuje”. 

Jeśli chodzi o „trzymanie kasy” coraz częściej przy podziale obowiązków dysponowanie pieniędzmi przypada kobietom. Należy jednak rozróżnić wspólny dostęp do konta i uzgadnianie wydatków na bieżący miesiąc z trzymaniem dochodów na poczet życia jednego z małżonków, mimo iż oboje zarabiają na gospodarstwie. Zgadzam się, iż konieczna jest praca od podstaw. Na pytanie „czym zajmuje się mama?” odpowiedź „opiekuje się dziećmi” to odpowiedź absolutnie niewystarczająca.

System patriarchalny.

Gdzieś w epoce kamienia łupanego mężczyźni mieli za zadanie latać z maczugami i zdobywać pożywienie. W dalszych epokach nie było weselej. Polowania, walka o przetrwanie, wyżywienie rodziny. Gdzie w tym czasie były kobiety?

Obraz kobiety w kuchni ciągnie się już od pokoleń, tak samo jak obraz mężczyzny w polu. Stosunkowo od niedawna role zaczynają się mieszać. Przy czym słowo „mieszać” jest tutaj dobrym słowem. Bowiem nie chodzi tylko o wchodzenie kobiet na teren mężczyzn, to również dzielenie się „swoim” terytorium drogie Panie. Dopuszczenie nas do męskich zadań to połowa sukcesu. Dopuszczenie facetów do wykonywania czynności domowych, bez czepiania się, że robi coś źle – to dopiero sztuka. No… powiedzmy sobie wprost – to dopiero feminizm pełną parą. Tak feminizm. I bardzo Was Panie proszę nie mówić, że nie jesteście feministkami. Studia wyższe skończone? A no właśnie. Prawo do nauki to jeden z aspektów wywalczonych przez feministki. Chyba, że wolicie edukacje za czasów Klementyny z Tańskich Hoffmanowej. Za jej czasów wychowywano młode dziewczyny na „wzorowe” żony i matki? Czego uczono? Szkoda gadać. Tak się składa, że ja o tym czytałam za sprawą tematu mojej pracy magisterskiej. A no tak… pisałam o emancypacji.

Muszę się również odnieść do tej wypowiedzi:

„Do dupy mąż. Do kogo żona powinna mieć pretensje, do męża że ma takie poglądy? Czy do siebie, że sama sobie takiego męża wybrała?”

Zaznaczmy tutaj jedną kluczową kwestie. Mówimy tutaj o środowisku wiejskim. Co wyróżnia wieś od miasta? Na pewno mieszkanie wielopokoleniowe. Przed ślubem zakochana para na pewno rozmawiała o tym jak będzie wyglądał ich podział obowiązków w gospodarstwie po powiedzeniu sobie „tak”. Jednak nie biorą oni pod uwagę jednej znaczącej kwestii. Często  w domu nie mieszkają oni sami. Często źródła problemu szukamy poza małżeństwem. Nie widać na pierwszy rzut oka, że np. mąż/żona za nami nie obstaje. Złożoność problemu może być widoczna dopiero po ładnych paru miesiącach, a nawet latach. Stąd też moje ostatnie pytanie:

Czy za sprawą starszych pokoleń młode małżeństwa muszą walczyć o równouprawnienie w związku? Tak 72%, Nie 28%

Odpowiedzieliśmy sobie na te pytania i co teraz? Chodziło mi przede wszystkim, by pokazać, że mąż rolnik tudzież żona rolniczka odgrywają kluczową rolę w budowaniu pewności siebie żony/męża, którzy wchodzą w nowe środowisko. Są osobami, które dbają o pozycję żony/męża w „swoim” domu. Są osobami, od których zależy komfort psychiczny żony/męża. Takie to proste, a trudne zarazem.

Na podstawie ankiety przeprowadzonej na moim IG wynika, że mnóstwo osób zdaje sobie sprawę, że sprzątanie, gotowanie, pranie, opieka nad dziećmi, szycie… (uff aż się zmęczyłam)… – to też praca. Pięknie prawda? Giciolandia po prostu. Oczywiście świadomość kobiet jak być powinno jest ogromna. Świadczą o tym chociażby takie wiadomości:

„Jak to czytam (komentarz na początku tekstu) to mi się słabo robi”.

Ale jest również pewien problem, gdyż pojawiły się także takie wypowiedzi:

„Mocne, ale prawdziwe i o mnie”.

„U mnie jest identycznie. On pracuje, ale ja że siedzę z młodym 24/7 to nie praca. Bo siedzę i nic nie robię”.

Zatem jeszcze daleka droga moi drodzy. Daleka droga do sukcesu.

P.S. By poznać moje zdanie w tym temacie warto zapoznać się z tekstem Dyskryminacja kobiet na wsi, a równouprawnienie…

Zapraszam