ZA CO KOCHAMY WIEŚ?

Coraz więcej osób przeprowadza się na wieś, by tu spędzić życie. Przyczyn tegoż zjawiska nie trzeba daleko szukać. Świeże powietrze, otwarta przestrzeń będąca dla nas chlebem powszednim, niejednym śni się po nocach. Jednak nie tylko to sprawia, że my – ludzie ze wsi, kochamy tutaj być. Parę dni temu na moim fanpage`u zapytałam Was za co kochamy wieś? Zależało mi, by wniknąć w szczegóły, aby łopatologicznie wyjaśnić co sprawia, że w naszych żyłach płynie wiejska, radosna krew. Mam wrażenie, że mnie w tym poście jest niewiele, niemal wszystko to Wasza zasługa, za co z całego serca bardzo dziękuję. Duża część osób wspominała o tym, że ta miłość do wsi to trudna miłość, ze względu na specyfikę tutejszego życia. Najistotniejsze jest jednak to, że w tym całym ciężkim egzystowaniu jest coś co sprawia, że nie chcemy być nigdzie indziej. Jesteście ciekawi co nas tutaj trzyma? Zapraszam.
Korzenie.
„Urodziłam się i wychowywałam się na wsi, więc kocham ją za te beztroskie dzieciństwo, w którym nie było ograniczonego czasu na przebywanie na podwórku…” – to nie moje słowa, ale jakby moje. Kochane czasy, gdy karą dla dziecka było siedzieć w domu. Dziś szlaban odbywa się na podwórku, czyli tam, gdzie my mieliśmy całą gamę rozrywek typu: gra w zbijaka, turka, w chowanego, piłkę nożną… coś jeszcze mam tu dodać? Chętnie zrobię na ten temat osobny wpis… Pamiętam jakby to było wczoraj… gdy w pierwszym dniu nauki w szkole średniej, trzeba było wstać opowiedzieć coś o sobie i o tym jakie mamy plany na przyszłość. Kolega powiedział, że jego marzeniem jest wyprzedać gospodarkę ojca. Po latach zapytałam go czy spełnił swoje plany… „Karolina, no co Ty, żartowałem, toż to ojcowizna”. A no właśnie. Korzenie…
Wiosna.
„Zapytałam męża za co kocha wieś. Powiedział że za wiosnę. Była u nas ostatnio koleżanka z Poznania. Mówiła, że jej wiosna kojarzy się tylko z psimi kupami na osiedlu”. A jak jest u nas o tej porze roku? – „Wiosną wieś kocham za te widoki soczystej zieleni, rozwijających się liści, ćwierkających ptaszków…”. Co na to inni?: „A wiosną pełno zieleni, pola się zielenią, łąki się zielenią …” – po prostu, zielono nam…

Lato.
„Latem wieś kocham za zapach żniw, skoszonej trawy, za te upalne powietrze…” – uśmiecham się i pytam kolejną osobę: „za zapach siana przede wszystkim…”. „Ja ogólnie miło wspominam życie na wsi za małego, te mecze piłki nożnej na polu. U kogo były pierwsze sianokosy u tego był pierwszy mecz. 4 rowery za słupki i była gierka”. – Od siebie muszę dodać, że uwielbiałam z koleżankami ze wsi chodzić do późna na spacery między wioskami. Siadałyśmy na ciepłym jeszcze asfalcie i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. W dzień chodziło się po domach i zapraszało sąsiadów do gry w piłkę. Zawsze ktoś przyszedł. Nie lubiliśmy siedzieć w domu. I dlatego również nie lubię w lato siedzieć w domu z moimi dziećmi.


Jesień.
„Jesienią kocham wieś za kolor przeróżnych liści…”, „za ogniska po zbieraniu ziemniaków” – jak sobie przypomnę te ogniska trwające do białego rana, to mam ochotę wywalić wszystkie grile w okolicy na złom. To podobno nie jest zwiastun naszego wygodnictwa, tylko tego, że nie mamy czasu na tego typu inicjatywy jak ogniska. Prościej odpalić grill. Kiedyś jak ktoś był głodny to brał kij i sam sobie kiełbaskę smażył. Teraz organizator spotkania stoi 3/4 czasu imprezy przy „ogniu” i dopytuje czy komuś kiełbaski, boczku, a może karkóweczki. Na to mamy czas. To może jednak jakieś ognisko co?

Zima.
„Zimą kocham wieś za te mroźne powietrze, którego nie ma w mieście. Za taki prawdziwy szczypiący mróz, za ogromną ilość śniegu na polach, który można podziwiać. Nikt tego nie odśnieża i można spacerować po tym i tak fajnie chrupie pod stopami…”. – Nic dodać nic ująć, ale dla pewności może ktoś inny wypowie się w tej sprawie: „Zimą jak spojrzymy przez okno to pięknie wyglądają białe płachty śniegu na polach i można spokojnie zrobić kulig”. Następny proszę: „W zimę oczywiście kuligi. W miastach takich nie ma”. – i znowu się uśmiecham. U nas śniegu na polach nie odśnieżamy, bo i po co? Widoki nieziemskie, pole do ucieczki przed śnieżkami stoi otworem. No i te kuligi. A no właśnie, kiedy umawiamy się na kulig kochani?
Od siebie dodam, że zimę na wsi kocham przede wszystkim za to, że jest znacznie mniej obowiązków i mamy rodzinne wieczory, spędzone na zabawach z dziećmi. Za to, że robi się wcześniej ciemno za oknem i mój starszak stwierdza, że „jest ciemna noc”, więc trzeba iść spać. Za te wieczory spokojne, ciche i bez stresu, że jeszcze coś trzeba zrobić…


Cisza. Spokój.
„Lubimy wieś za to, że jest cicho, spokojnie, nie ma tego wrzasku, zgiełku, pędzących samochodów i mnóstwa ludzi jak w mieście”.
„Za ciszę, spokój, za tą fascynacje jak raz na ruski miesiąc przelatuje samolot/helikopter na niebie”.
„[…]Za poczucie wolności i niezależności, które mi daje. Za to, że mogę wyjść przed dom i na ławeczce spokojnie wypić kawę, i słuchając szumu lipy patrzeć na biegające wokoło dzieci […] Za to, że mogę krzyczeć i nikt nie wezwie policji za zakłócanie ciszy”.
„Przede wszystkim kocham wieś za to, że tu nie widać takiego pędu jak w mieście. Chociaż i na wsi w dzisiejszych czasach ludzie gdzieś gonią. Chyba nie umiałabym funkcjonować w jakiejś metropolii, tam jest za tłoczno i zbyt głośno. Kocham wieś za to, że po ciężkim dniu mogę wyjść na zewnątrz, wsiąść na rower albo pójść na spacer do lasu, na pole czy na łąkę i całkowicie się zresetować”.
„Na wsi jedyny korek jaki się tworzy jak wracam z pracy, to ten jadący za traktorem”.
Wartości.
„Kocham wieś jeszcze za to, że ciągle broni się tu tego, co tradycyjne – wartości, zwyczajów, obrzędów”. – Krótka wypowiedź, ale niezwykle ważna. Pamiętam jak w mieście magia świąt biła po oczach za sprawą ulicznych dekoracji. Jeśli chodziło o kwestie związane z zachowaniem pewnych tradycji… już było gorzej. Będąc nastolatką chodziłam przebrana za cygankę od domu do domu na tak zwane Zapusty. To były czasy. Chcecie dodać coś w tym temacie od siebie? Zapraszam.
Sąsiedzi.
„Kocham wieś za to, że mamy tylu sąsiadów dookoła, których znamy i możemy z nimi porozmawiać”.
„Za poczucie bezpieczeństwa, sąsiadów którzy zerkną…”
„Za to, że ma się tylu znajomych, że wszystkim dookoła mówisz „dzień dobry, co słychać?” Nikt nie jest sobie obcy i zawsze możesz liczyć na pomoc…”
„Na wsi paradoksalnie brakuje mi miastowej anonimowości, chociaż z tego co wiem dla niektórych to plus” – ja co prawda pisałam kiedyś o tak zwanym monitoringu osiedlowym na wsi, ale trzeba zaznaczyć, że znajomość wszystkich ludzi, z którymi sąsiadujemy to większe poczucie bezpieczeństwa. My się znamy nie tylko z widzenia. Spotykamy się podczas spacerów, przejazdów w punktu A do punktu B. Zapraszamy siebie na kawki/herbatki i świętujemy razem nasze imieniny czy urodziny. Dla mnie osobiście najcudowniejsze jest to, że ja z mojej rodzinnej wioski wyprowadziłam się prawie 5 lat temu, a osoby, które tam mieszkają widząc mnie gdzieś przelotem krzyczą ile sił w piersiach: „cześć sąsiadka”. Składamy sobie życzenia urodzinowe/świąteczne zaczynając swój wywód od „droga sąsiadko/drogi sąsiedzie”. Ostatnio mój znajomy powiedział do mnie: „Karolina, my zawsze sąsiedzi”, a ja z tego miejsca serdecznie sąsiadów ściskam i całuje, bo wiem, że tu czasami zaglądają. Mam do nich ogromny sentyment i dziękuję za te dzieciństwo wspólnie spędzone. Dzieciństwo, które już nie wróci. Dzieciństwo inne niż te jakie mają moje dzieci. Dlatego takie piękne, wyjątkowe.


Dary natury.
„Kocham wieś za to, że mogę sama zadbać o swoją rodzinę i jej zdrowie mając własny ogródek”.
„Kocham wieś za te czyste powietrze, za to że mam warzywka zdrowe pod ręką”.
„Kocham wieś za te wszystkie sezonowe owoce na drzewach i krzaczkach. Za to, że trzeba je samemu zerwać i móc co rusz je podjadać”.
Gościnność.
„Właśnie dostałam telefon, że mam mieć gości na weekend. Ludzie są z Gdyni. Mają piechotą z 10 minut do morza, a uwielbiają tu przyjeżdżać. Chyba to jest ten nasz urok”. Absolutnie się z tym zgadzam. U nas atrakcji nie brakuje. Coś co dla nas wydaje się być banałem, dla innych to wielkie „wow”. Choć czytając Wasze wypowiedzi przestałam wątpić w to, że to co mnie otacza, to tylko „banał”. Muszę tutaj dodać, że ja uwielbiam naszą wiejską gościnność. To jak bardzo lubimy, gdy ktoś nas odwiedza. Jak głowimy się na parę dni przed przyjazdem gości, co by tu ugotować i jakie ciasto upiec, by tych gości przyjąć. Lubimy robić wiele rzeczy sami. Można się uczepić, że dokładamy sobie tylko pracy, więc po co, na co, dlaczego. Jednak sądzę, że to jest nasza siła. Nie idziemy na łatwiznę.
Sami sobie.
„Kocham wieś za to, że pracujemy dla siebie i na siebie, a nie dla kogoś innego” – nic dodać, nic ująć.
Bonus.
Za co kochasz wieś?
„Za to, że przygarnia porzucone przez „miastuchów” (nie lubię tego określenia) koty! Bez urazy dla nich, ale taka prawda. Co jakiś czas ktoś wyrzuca bezczelnie te małe stwory, a ja je bronie przed psami sąsiadów i przyjmuję do naszego małego rancza. Człowiek chciałby nawet już zrezygnować z tych krów, ale weź i weź.. jak tu trzeba kotom mleka dać”.
„Za przystojnego męża rolnika” – pozdrawiam z tego miejsca wszystkie żony rolników, które doświadczają tegoż dobrobytu. Dorzucę od siebie fakt, że nasze przystojniaki wiedzą co to młotek i jak go użyć. To sprawia, że w naszych oczach są jeszcze bardziej piękni, choć zapewne i równie denerwujący za sprawą porozrzucanych po podłodze skarpetek. Moja znajoma Rolniczka skwitowała sprawę następująco: „z miłością do wsi to chyba jak z miłością do męża, wady można wymieniać w nieskończoność, a kocha się za nic” – coś w tym moi drodzy jest. Jednak jak tak zebrałam Wasze odpowiedzi w całość, wyszło całkiem spore, piękne NIC.

Puentą będą jak i wyżej, Wasze wypowiedzi:
„Kocham wieś za wszystko – po prostu, bo kocham to miejsce i nie wyobrażam sobie mieszkać gdzieś indziej…”
„Po prostu dobrze się tu czuje, mimo trudów tego życia”.
„Bo gdzie mi będzie lepiej jak tutaj?”
„Kocham wieś i koniec”.

A za co Ty kochasz wieś? Zachęcam do komentowania.

P.S. Część zdjęć z tego posta została mi wysłana przez czytelniczkę. Dziękuję za pomoc i zaangażowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous article

KU PAMIĘCI