„Oj długo się docieraliśmy, by gdzieś tam wyrobić nasz schemat komunikacji” – czyli dziewczyną rolnika być cz.4
„Czytając Pani teksty widzę, że nawet połowy moich obowiązków Pani nie wykonuje. To co się Pani odzywa?” – No i po co ja się odzywam moi drodzy? Bo ktoś kiedyś wymyślił licytację względem tego kto się może wypowiadać o pracy na wsi, a kto nie?
Ja dziś wywiozłam obornik i krowy wydoiłam, a Ty tylko obiad ugotowałaś. Wygrałam! – ????
Dlaczego ja o tym? Bo trochę się moi mili zagalopowaliśmy w tym swoim postrzeganiu świata. Zamiast grać do jednej bramki, strzelamy samobóje.
Kiedyś zapytano mnie co sądzę o żonach, które mężowi nie pomagają w gospodarstwie?
I tutaj króciutka dygresja: a cóż mam myśleć? Tak ustalili, tak mają.
Wiele razy podkreślałam, że charakter pracy w gospodarstwie, jeśli chodzi o żony rolników – bywa różny. Kiedyś żartowałam sobie dzieląc „koleżanki po fachu” na księżniczki i „woły do pracy”. Opierałam się oczywiście na kontrastach, a przede wszystkim na stereotypach. Z jednej strony są kobiety, które swojej drogi zawodowej szukają poza rolnictwem, czyli poza pracą męża tudzież partnera. Z drugiej (tak jak w moim przypadku) dołączają do rodzinnego biznesu i starają się dołożyć swoją cegiełkę, by razem ze swoim rolnikiem zarobić na życie. Moją historię znacie. Czas, by przyjrzeć się bliżej kwestii bycia partnerką rolnika, nie wliczając w to wspólnej pracy na roli.
Od razu piszę – będzie długo.
Jednak powiem więcej – będzie warto!
Poznajcie historię Weroniki.
Gdzie się wychowałaś? Czy środowisko wiejskie było Ci w jakiś sposób bliskie?
Wychowałam się pod miastem, pod Poznaniem, niby we wsi, ale mówiąc szczerze w jednej z najbogatszych gmin w Polsce. Bliżej jej pod względem krajobrazu czy rozwoju do dobrego miasta. Środowisko wiejskie nie było mi obce. Moi rodzice pochodzą ze wsi, dziadkowie prowadzili gospodarstwo rolne. Co roku wakacje spędzałam na wsi, ale raczej jako gość. Choć zdarzało mi się jeździć już wtedy na przyczepie czy układać na niej siano, to jednak zawsze byłam jak „miastowa” co przyjeżdża na chwilę. Było to zaledwie chwilowe oderwanie się od rzeczywistości. Nigdy nie myślałam, że tak właśnie zapowiada się moja przyszłość.
Jak poznałaś swojego rolnika? Czy wiedziałaś czym się zajmuje?
Kamila poznałam dzięki mojej rodzinie. Kuzynki pochodzące z gospodarstwa rolnego chodziły z nim do technikum rolniczego. Na jednej z imprez przedstawiono nas sobie. Jak się poznaliśmy ja miałam niespełna 17 lat, a Kamil już prawie 20 lat. Wtedy ja byłam jeszcze nastolatką, a on to już był przyszłym studentem inżynierii rolniczej Wiedziałam czym się zajmuje- wyniknęło to od razu z tego do jakiej szkoły chodzi. Jednak już wtedy bardzo mi zaimponowało to, że Kamil miał ambicje i chciał od życia czegoś więcej, stawiał na rozwój. Studiował inżynierię rolniczą, pracował również w innej firmie nie związanej z rolnictwem i godził pracę na roli.
Czy miałaś jakieś swoje wyobrażenia a propos pracy rolnika?
Tak, oczywiście. Tak jak wspominałam dzięki wakacjom na prowincji wiedziałam jak to wygląda. Zawsze podobało mi się, że dzięki pracy na wsi możesz być cały czas koło domu. Rozumiesz… wciąż jesteś z rodziną, czy z mężem. Praca jest wspólna. Wiadomo są tego plusy i minusy, ale jednak to wciąż spędzony czas wspólnie Bardzo podobał mi się czas żniw. Widziałam jak dużo pracy i czasu one pochłaniają, ale satysfakcja ludzi kiedy udaje się je zakończyć to coś wspaniałego! Wyobrażałam sobie również ile czasu dziennie rolnicy muszą poświęcić na obrządek zwierząt, by wydoić wszystkie krowy. Wstawać rano, nie ważne czy niedziela czy jakaś choroba; musisz wstać i iść do zwierząt. Tu nie ma L4 czy też wolne na życzenie.
Czy znajomość z Twoją drugą połówką w jakiś sposób te wyobrażenia zweryfikowały?
Większość moich wyobrażeń się potwierdziły, ale też poznałam jak to działa trochę od wewnątrz. Zobaczyłam jeszcze więcej rzeczy, które nie każdy zauważy – stres, oczekiwania i mnóstwo czynników zewnętrznych, na które rolnik nie ma wpływu, a często warunkują jego prace czy dochody. Bo kto przewidzi ile deszczu napada w tym sezonie Choć dla mnie jako osoby, która pracuje 8 godzin dziennie na jedną zmianę najtrudniej było się przyzwyczaić do tej nieprzewidywalności. Wiesz jesteśmy umówieni „spotkamy się tego dnia ”a zaraz telefon „a nie, nie pada to jedziemy na pole robić to i to”.
Oj długo się docieraliśmy, by gdzieś tam wyrobić nasz schemat komunikacji, bo co dla Kamila było jasne, że zaraz wszystkie plany mogą się zmienić, dla mnie już jasne nie było
Ale tez związek z rolnikiem pokazał mi jak ludzie na wsi potrafią współpracować, pomagać sobie. Ja przyznaję, że nie znam nazwiska swojego sąsiada, który mieszka w domu zaraz za płotem. Na wsi zaś dużo osób sobie pomaga, zna się, jak ktoś ma lepszy sprzęt pomoże drugiemu. W sytuacji, gdy coś się dzieje to każdy leci pomóc. Nie ważne czy blisko sąsiad czy sąsiad sąsiada. Byłam świadkiem akcji, gdy jednemu z rolników zapaliła się maszyna na polu. Ogień szybko się rozprzestrzenił po całym polu, a już po chwili było pełno rolników nawet z dalszych okolic, którzy ujeżdżali ziemie, by ogień nie rozprzestrzeniał się dalej. No coś wspaniałego – rolnicy brali sprzęt i jechali- nieważne kogo to pole. Choć wiadomo nie każdy jest taki, jest dużo innych „somsiadow” na wsi, ale tu już nie o tym
Jak reagowali Twoi znajomi i rodzina na zawód wykonywany przez Twojego chłopaka?
Hmm wiesz poznaliśmy się już prawie 5 lat temu i szczerze nawet nie pamiętam. Ale nigdy nie było to nic negatywnego. Wydaje mi się, iż były takie etapy rzeczywiście, że kiedyś ojciec dla córki chciał gospodarza, bo to najlepsza partia. Dom najczęściej wielopokoleniowy to córka będzie miała gdzie mieszkać. Z ziemi coś zawsze będzie, więc z głodu nie umrze, ale później przyszedł taki etap, że rolnik to tam gość ze wsi w gumiakach, jeden ciągnik i dwie krówki i co on tej kobiecie ma zapewnić? Lepiej będzie ta córka mieć w mieście. Myślę, że powoli znów przychodzi etap większej świadomości. Czasy się zmieniają i rolnik już powoli jest jak mały przedsiębiorca i patrząc na poziom mechanizacji to kobieta jak wychodzi za mąż za rolnika to nie idzie w pole zbierać ziemniaków, tylko może też inaczej pracować, rozwijać się czy pomagać w gospodarstwie na równych zasadach.
Dużo zależy po prostu od świadomości ludzi – i tego co ludzie chcą myśleć. To widać po stereotypach. Ja też pewnych kwestii się obawiałam, no nie powiem że nie, jak gdzieś się widzi powtarzany obraz tego rolnika człowieka nie wykształconego czy nie obytego, to jak my mamy go widzieć? Tak jak nam go przedstawiają. To jest tak błędne i krzywdzące, ale strach był, typu: a co jak Kamil chce taką kobietę co pójdzie z nim w polu robić i w obrządkach pomagać? Co jakby chciał taką co będzie tylko w domu siedzieć i gotować mu ciasta?
Jasno trzeba było określić, że tak nie będzie. I każdy ma swoją prace. Choć tu teź nie jest tak do końca- bo od razu powiem; Rolnictwo to nie praca 8h co się zrobi, wróci do domu i spokój. To jest pewien styl życia, który ja też musiałam zaakceptować, zdecydować czy się na to piszę czy nie.
Ale powiem Ci jeszcze odnośnie pytania, że u mnie część rodziny, gdy jeździłam na wieś i nie byłam przyzwyczajona do specyfiki tej pracy, aż tak, iż dobrze na widły słomy nie umiałam nanieść to śmiali się: „ty jeszcze trafisz na chłopaka ze wsi zobaczysz, będziesz miała rolnika”, a ja powtarzałam: „w życiu” No i zobacz!
Co najbardziej Ci odpowiada w życiu jakie wzajemnie prowadzicie?
Póki co godzimy wiele rzeczy razem. Jako młodzi ludzie dużo „gnamy”, zawsze chce się więcej. Ja praca w banku, w weekend studia zaoczne, magisterka. Kamil pół etatu w pracy w firmie i później na cały etat na gospodarstwie. Dzięki Bogu, że ukończył studia to chociaż w weekendy nie musi jeszcze jeździć na uczelnię (w tym roku obronił inżynierkę ! ). Ale lubimy to. Lubimy to, że w wakacje piątki najczęściej spędzaliśmy na polu w ciągniku, a w soboty wstawaliśmy rano, by wieczorem mieć czas przejść się między polami. Teraz jeszcze dużo nagrywamy na youtube czy instagram, gdzie też pokazujemy cząstkę naszego życia i są to najczęściej wesołe relacje.
Choć nie raz myśleliśmy jak to niektórzy pośpią do 12, a my w tym czasie już skosiliśmy pół pola i zwierzaki już nakarmione. Jednak lubimy to, że wciąż coś się dzieje. Zmienia się sezon to są też inne prace. Kamil dużo mi pokazuje, dużo mnie uczy. Ba! Ja nawet już chce mieć ogródek w swoim domu i własne warzywka, o czym nigdy wcześniej nie myślałam! Tego uczy rolnictwo, szacunku do tej ziemi, radości z plonów, które daje. Po prostu satysfakcji, gdy coś jest zrobione. Na wsi dużo się dzieje, ale właśnie to nam odpowiada i to lubimy.
Czy jest coś co byś w tym życiu zmieniła?
Na ten moment nie. Choć wiadomo chciałabym byśmy mieszkali jeszcze bliżej siebie czy mieli jeszcze więcej czasu. Jednak jest dobrze jak jest. Każdy etap w życiu ma plusy i minusy. Tą młodością, tą pracą i rozwojem chcemy się nacieszyć. Nie wiemy jak będzie w przyszłości, czy rolnictwo będzie opłacalne, ale widzę satysfakcję Kamila z pracy na nim i wiem, że robi to co lubi. Ja widzę się na wsi – może nie na polu, może nie w ciągniku, bo nie uważam, że każda kobieta rolnika musi być rolniczką z krwi i kości, ale na pewno chcę być wspierająca i stojąca przy boku mojego rolnika.
Co byś powiedziała ludziom, którzy uważają, że nie da się być żoną/partnerką rolnika i nie pomagać na gospodarstwie?
Hmmm to jedno z trudniejszych pytań, ale uważam, że da się nie pomagać. Co innego jest w tym że praca rolnika to praca, która ma nie określone godziny i często trzeba się do niej dopasowywać. Wiec tu trzeba sobie jakieś schematy wyrobić by dobrze to funkcjonowało w związku. Nie chce się wypowiadać czy da się być żoną i nie pomagać, bo jeszcze nie mieszkam z moim rolnikiem, nie jesteśmy małżeństwem, wiec nie wiem do końca jak to będzie wyglądać. Już widzę jakieś zmiany w sobie, ze kiedyś mówiłam, że w życiu ogródka nawet nie chce, by w nim pielić. Będąc z Kamilem poznając wieś i to jak to działa, naprawdę chciałabym uprawiać swoje warzywka czy owoce i mieć własny ogródek. Ale wiem, że nie będę robić odpasów zwierząt czy uprawiać pola. To pasja Kamila i jego praca. Ja jestem od tego by go wspierać. Tylko pytanie czy jak ktoś ma żonę albo chciałby mieć i nie wyobraża sobie, by nie pracowała to dlaczego tak jest? Bo jest tyle pracy?